Pages - Menu

Strony

14.09.2015

Do kobiety czy mężczyzny?

Ginekolog kobieta czy mężczyzna
Dla większości kobiet wizyta w gabinecie ginekologicznym jest bardzo krępująca i stresująca, a czasem wręcz traumatyczna. Podczas takiej wizyty kobieta nie dość, że musi podzielić się z lekarzem najbardziej krępującymi informacjami dotyczącego swojego zdrowia, to jeszcze rozebrać się i pokazać najbardziej intymne części ciała. Dlatego może warto zastanowić się do kogo udać się na badania: do kobiety czy mężczyzny?
Skoro kobiety tak bardzo się krępują i stresują wizytą u ginekologa mężczyzny, to dlaczego do niego chodzą?

Proszę o udostępnienie i polubienie tego artykułu -
Dziękuję bardzo



Przeanalizowałem dostępne publikacje i materiały z polskich zasobów  i okazało się, że czynnikiem kluczowym jest fakt, iż część pacjentek twierdzi, że ginekolog mężczyzna jest delikatniejszy od ginekologa kobiety i niekiedy jest on milszy, co przekłada się na postrzeganie, iż jest lepszym specjalistą. Z czego wynika, że przy badaniu ginekologicznym tak ważna jest dla kobiet delikatność? Owa delikatność podczas badania jest najbardziej odczuwalna w czasie tzw. badania zespolonego dwuręcznego – badania palpacyjnego. Ciekawe natomiast jest to, że wspomniane badanie palpacyjne, w większości krajów europejskich jest już od dawna wycofywane. Natomiast Polska jest jednym z ostatnich krajów, które z tej procedury medycznej jeszcze nie zrezygnowały. Racjonalność i efektywność badania zespolonego dwuręcznego już dawno została zakwestionowana przez wybitnych specjalistów. Ponadto jest nazywana w świecie nauki „haniebnym lub hańbiącym kobiecą godność i intymność rytuałem”, a nie efektywną procedurą diagnostyki medycznej (na temat tego zbędnego i niepotrzebnego badania palpacyjnego będzie specjalny post). W większości krajów badanie zespolone dwuręczne jest wykorzystywane sporadycznie i wyłącznie w przypadku zagrożenia ciąży bądź zagrożenia życia kobiety, a nie jako rutynowe badanie ginekologiczne. 
Każda kobieta podczas wizyty u ginekologa, może z nim na ten temat porozmawiać i zaproponować, aby zrezygnował z tego badania, skoro ona sobie tego nie życzy. Oczywiście dotyczy to wyłącznie tych kobiet, które nie mają wyraźnych problemów ginekologicznych. Czy można odmówić badania palpacyjnego? Ależ oczywiście, że tak. Zgodnie z Kartą Praw Pacjenta, każdy pacjent ma prawo do takiej decyzji, a lekarz ma obowiązek dostosować się do niej. Generalnie kobieta ma zawsze prawo do odmówienia każdego typu i rodzaju badania, kiedy jest podejrzenie, że jest ono nieuzasadnione lub zbędne. Skoro istnieje takie prawo to należy z niego korzystać, gdyż są sytuacje, w których lekarze trochę przekraczają pewną granicę zdrowego rozsądku i badają nie do końca to, co powinni a zaskoczone pacjentki godzą się na wszystko.
W krajach, w których badanie palpacyjne nie jest rutynowo praktykowane, kobiety nie odczuwają tak istotnej różnicy w „delikatności podczas badania” przy wizytach u ginekologa. Stąd wniosek, że jeśli zostanie wyeliminowane badanie palpacyjne, to zaniknie przyczyna związana z rzekomą i praktycznie nigdzie nieudowodnioną niedelikatnością kobiet ginekologów. 
…”Byłam w życiu u wielu lekarzy ginekologów. Zarówno kobiet jak i mężczyzn. Nie prawdą jest, że z reguły facet jest delikatny. Istotnym kryterium przy wyborze lekarza jest jego profesjonalizm. Dużo lekarzy traktuje swoich pacjentów jak mięso. Myślą pewnie że ty wszystko wiesz więc po co tłumaczyć. Przez 15 lat spotkałam tylko 2 lekarzy którzy są z powołania. Jeden Pan ginekolog- za granicą i jedna pani ginekolog w Polsce- u której wizyta kosztuje minimum 300 zl a z kompletem badań od A do Z nawet i 800 zł.”…

To prawda,że jest całkiem sporo kobiet,  którym wizyty u ginekologa - mężczyzny kompletnie nie przeszkadzają i nie są dla nich krępujące. 
…”Ja najbardziej lubię jego zdecydowane, ale nie zamocne badanie palcami, czasem robi to dość długo. Usg dopochwowe w jego wydaniu to sama przyjemność. Myśle,że niebył tego świadomy, ale kiedyś gdy wsunął mi palce trochę się zsunęłam na fotelu i nabrałam głębij powietrza, a on na to : "spokojnie mi tu" i się usmiechnął. Nierobi tego specjalnie, to ja jestem taka nakręcona, a po porodzie moja c*pka jest bardzo wrażliwa. Chyba muszę się zapisać na kolejną wizytę :0)”…

Oczywiście nie jest to nic złego i kobiety mają do tego pełne prawo. Negatywne jest natomiast to, że to właśnie one bardzo często w różnych publikacjach i na różnych forach internetowych niepotrzebnie krytykują kobiety, które mają problem z pójściem do lekarza i nie ważne, czy to do ginekolożki, czy co bardziej stresuje, do ginekologa. Wypisują, że to jest tylko zwykły lekarz, jak każdy inny a one po prostu histeryzują. To jest nieprawda. Takie mocne przekonanie występuje chyba tylko w Polsce. A to jest aż lekarz, aż mężczyzna i to zupełnie obcy, a kobiety mają pełne prawo do takich odczuć i niepokoju. Jest to jak najbardziej normalna reakcja i nie powinno się jej krytykować. Jak wynika z badań, zdecydowana większość pań odczuwa stres i zawstydzenie, kiedy ma pójść na wizytę do mężczyzny. Lepiej znoszą sam fakt badania, gdy wybierają wizytę u kobiety. Natomiast jeśli idą na kontrole do ginekologa, bo nie mają innego wyboru bądź trzymają się niepotwierdzonego przekonania, iż mężczyźni są lepsi, narażają się niepotrzebnie na dodatkowe problemy natury psychicznej i emocjonalnej, wynikające z takiej wizyty. Bardzo poważnym problemem po takich wymuszonych wizytach u mężczyzn ginekologów jest PTSD - Zespół Stresu Pourazowego. Polska literatura opisuje ten zespół, jako możliwy do wystąpienia u kobiet, które były ofiarą gwałtu, napadu, rozboju lub innej noszącej znamię fizycznej, seksualnej lub emocjonalnej przemocy. Natomiast w ogóle nie uwzględnia się możliwości wystąpienia PTSD u kobiet chodzących na wizyty do ginekologa. Zdaniem wielu wybitnych specjalistów (potwierdzają to również przeprowadzone badania), PTSD dotyka również wyżej wymienione kobiety. 

Ginekolog kobieta czy mężczyzna
Szacuje się, że nawet 30% - 40% kobiet może mieć lżejsze, a 6% - 8% cięższe objawy PTSD, występujące po wizycie w gabinecie ginekologicznym. Dość znaczny odsetek kobiet z PTSD dotyczy tych, które były badane w obecności grupy studentów lub nawet bezpośrednio przez nich, bez wcześniejszej zgody z ich strony, co stanowi dość częstą praktykę w polskich klinikach uniwersyteckich. Kobiety  nie tylko są  niepytane czy wyrażają zgodę aby podczas badania byli obecni studenci, ale nawet nie są o tym informowane przed badaniem

"Byłam badana przez lekarza w asyście 12 studentów. (…) Kiedy lekarz sprawdzał rozwarcie, jeden za studentów powiedział "obrzydliwe". I jak w takim momencie można się poczuć? Mnie też nikt nie spytał wcześniej czy zgadzam się na takie towarzystwo."
cytat
"przy obecnosci studentek,studentów i multum lekarzy i pielegniarek...nikt mnie się nie zapytał czy chce aby studenci byli w gabinecie baaaaaa mało tego studenci zaglądali mi miedzy nogi....;/ "
"byłam niedawno w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 im. Jurasza w Bydgoszczy z córką i nikt mnie nie zapytał czy się zgadzam na studentów. Jestem wściekła bo po wizycie córka strasznie płakała że macało ją 7 osób i że już nigdy nie pójdzie do lekarza. " 
 "... za każdym razem jest wielka dyskusja, że nie chcę obecności 8-10 studentów podczas badania mojego dziecka, które źle reaguje na obecność w małym gabinecie tylu osób, które jeszcze chcą go po kolei dotykać. Stres przechodzi dziecko i ja za każdym razem, straszono już mnie tym, że jak się nie zgadzam to mi świadczenie nie zostanie udzielone. Pomijam już fakt, że część studentów znam i nie jest dobrze, by posiadali taką wiedzę o mnie i moim dziecku oraz iż słyszałam ich późniejsze mało wybredne i wysoce nieprofesjonale komentarze. Myślę, że zapomniano studentów nauczyć szacunku dla pacjenta i poszanowania jego intymności! Ktoś o tym pomyślał zanim zaczął szantażować pacjentów?"
 cytaty

"kilka lat temu byłam u gina i nagle patrzę a razem z nim stoi dwóch studentów i lekarz mówi że będą obecni przy badaniu bo studenci i tak dalej......wyobraźcie sobie ze jak ich zobaczyłam to mało nie dostałam nerwicy na miejscu bo okazało się że byli to moi uczniowie z kursy angielskiego (uczyłam ich w tym czasie) a najgorsze w tym wszystkim jest to że....byłam jeszcze wtedy dziewicą i myślałam jak Boga kocham ze umrę ze wstydu......nie wiem jak wróciłam do domu, ryczałam cały czas ze wstydu i upokorzenia dobrze że wypadku nie spowodowałam. Nie muszę dodawać że na drugi dzień złożyłam wypowiedzenie w tej szkole językowej...." 
Studenci medycyny mają praktyki w szpitalu, ale nie pytają pacjentów o zgodę na badanie

Kliknij na „Polub tę stronę” a będziesz zawsze informowany o nowych wpisach i artykułach na moim blogu.


Ma to duży wpływ na ich  codzienne życie. Ponadto, w bardzo silnym stopniu, wpływa na relacje z mężem/partnerem a niekiedy na codzienną pracę. Jeżeli nie występują poważne powody, nie należy zmuszać się do wizyty, która może wywołać silne, negatywne emocje. Kobiety powinny wybrać takiego lekarza, u którego będą czuły się możliwie jak najmniej zestresowane, a nie do tego, który jest niby delikatniejszy czy polecany przez koleżanki. Wbrew powszechnej opinii, takie wizyty „na siłę” mogą przynieść więcej złego niż dobrego. Mogą też dodatkowo niekorzystnie wpłynąć na relacje z mężem/partnerem. Kobieta podczas takiej wizyty „otwiera” się, dając dostęp do swoich najbardziej intymnych informacji oraz intymnych części ciała. Po wizycie, chcąc sobie zrekompensować tą „otwartość”, ogranicza dostęp do swojej intymności, zamykając się przed swoim mężem/partnerem. A nie tak powinny wyglądać relacje między małżonkami czy partnerami. To małżonkowie czy partnerzy powinni mieć zawsze pierwszeństwo dostępu do tych najbardziej intymnych sfer życia. Nawet medycyna holistyczna zakłada, że tym pierwszym i podstawowym lekarzem jesteśmy my sami dla siebie, a dopiero na kolejnym miejscu lekarz. Właśnie owo założenie leży u podstaw motta głoszonego od wielu lat przez WHO (Światową Organizację Zdrowia): „Ludzkie zdrowie i życie jest sprawą zbyt poważną, by pozostawiać je wyłącznie w rękach lekarzy”.
W internecie jest wiele różnych artykułów i liczne dyskusje na forach na temat „facetów”, którym nie podoba się to, że kobiety chodzą do ginekologów mężczyzn. Niektóre panie wypisują niestworzone rzeczy na temat tych „facetów”, zarzucając im chorobliwą zazdrość i egoizm. Każdy związek, a szczególnie małżeński, z uwagi na szczególny charakter natury emocjonalno - duchowy, zobowiązuje do współodpowiedzialności nawzajem za siebie i do współdecydowania za najważniejsze decyzje dotyczące codziennego życia, w tym również dotyczące opieki zdrowotnej. Tak samo, jak kobiety mają prawo do wyrażania swoich opinii dotyczących najbardziej intymnych czynności swoich mężów/partnerów, tak i mężowie/partnerzy mają prawo do dzielenia się swoimi odczuciami. W pewnym poradniku przytoczono przykład, w którym zebrano grupę pań, mocno i stanowczo wyrażających swoją dezaprobatę w stosunku do swoich mężczyzn, którzy nie pozwalają im chodzić do ginekologów mężczyzn. Panie te zostały poddane ankiecie – badaniu. Wśród wielu różnych pytań były i takie np: czy pozwoliłyby, aby ich mężowie/partnerzy chodzili na coroczne profilaktyczne badanie jąder i penisa do lekarza kobiety. Okazało się, że prawie 90% ankietowanych pań kategorycznie wykluczyło taką możliwość. Jak to więc jest, że dla siebie kobiety oczekują takiej pełnej niezależności, a w stosunku do swoich mężów/partnerów, wykluczają ją. Tylko na dzień dzisiejszy kobietom jest łatwiej, gdyż panowie nie chodzą na takie systematyczne badania. A z drugiej strony szkoda, bo nowotwór jąder i penisa wywołany wirusem HPV dotyka wielu mężczyzn (o tym problemie oraz o tym jak żony/partnerki mogą badać jądra swoich mężów/partnerów napiszę w innym poście). Dzięki temu, że mężczyźni nie chodzą do lekarzy, panie nie muszą się z tym problemem mierzyć. Ale tak naprawdę kobiety są dokładnie takie same jak mężczyźni. I czy to źle? Absolutnie nie. Jeżeli nie ma w tym chorobliwej zazdrości, to ta odwołująca się do wizyty u ginekologa mężczyzny zazdrość, a raczej obawa, może być czymś naturalnym i bynajmniej nie świadczy o egoizmie. W krajach, w których praktyką są wspólne  wizyty u ginekologa, nie ma tego problemu, bo oboje muszą zaakceptować tego konkretnego lekarza, do którego razem idą. A w takich krajach jak w Polsce, gdzie wspólne wizyty u ginekologa nie są jeszcze powszechne, temat ten budził, budzi i będzie jeszcze długo budzić spore emocje oraz dyskusje. Ale oczywiście wybór należy do kobiety. Tylko czy kobietom bardziej zależy na wizycie u ginekologa, którego same sobie wybrały, czy jednak bardziej na relacjach ze swoim mężem/partnerem, z którym dzielą życie? A może panie pozwolą swoim mężczyznom współdecydować przy wyborze lekarza oraz wezmą ich ze sobą na taką wizytę? Oczywiście, jak zawsze, decyzja należy do kobiet, ale na pewno taka wspólna wizyta scementuje związek.

Z analizy artykułów i poradników (również zagranicznych) w temacie "do kobiety czy mężczyzny" wynika, że takie wizyty należy rozpatrywać w dwóch przypadkach. Co ciekawe, zagraniczne publikacje i poradniki koncentrują się na czymś zupełnie innym, niż to jest opisywane w Polsce. U nas bardziej liczy się, a w zasadzie opisuje  „delikatność” i rzekomy profesjonalizm lekarzy, a za granicą największą wagę przykłada się do strony emocjonalnej oraz psychicznej kobiet, jak i ich mężów/partnerów.
Pierwszy przypadek to wizyty kontrolne - prewencyjne w momencie, kiedy  kobiecie nic nie dolega. Jeżeli  mąż/partner  i kobieta czują  dyskomfort, związany z wizytą u ginekologa mężczyzny to zdecydowanie lepiej poszukać sobie dobrej pani ginekolog. Ginekolog mężczyzna powinien być wyłącznie dla tych kobiet (par), które w pełni go akceptują.
Drugi przypadek występuje w sytuacji, gdy kobieta jest chora, i wówczas płeć lekarza nie powinna mieć i nie ma najmniejszego znaczenia. Nawet ci najbardziej „zazdrośni” mężowie/partnerzy myślą tylko o ratowaniu zdrowia i życia swoich żon/partnerek i szukają najlepszego specjalisty. Dzięki temu, że ludzie mają instynkt samozachowawczy, to w sytuacjach skrajnych, psychika zupełnie inaczej funkcjonuje i inaczej wartościuje priorytety. Dlatego w sytuacjach zagrożenia zdrowia lub życia przestaje mieć znaczenie czy lekarzem powinien być mężczyzna czy kobieta.

Podziel się artykułem ze swoimi znajomymi. Każdemu może on się przydać lub może go zainteresować. Jeżeli nie chcesz go udostępniać to po prostu możesz go polubić – to dzięki Wam mogę dalej rozwijać bloga - dziękuję bardzo

Proszę również o komentarze, szczególnie te które mogłyby być dla kogoś pomocne  - dziękuję bardzo





Zdjęcia:
http://www.freedigitalphotos.net/images/Healthcare_g355-Doctors_Discussing_X_Ray_Report_p102378.html
http://www.freedigitalphotos.net/images/Healthcare_g355-Hospital_Staff_p45848.html

8 komentarzy:

  1. Jak byłam w szpitalu (2 dni przed porodem) w gabinecie ginekologicznym, na pierwszym i ostatnim badaniu, przeżyłam najgorsze, uwlaczajace godności 10 minut w życiu. Trzech lekarzy, 7 studentów i jakieś 2 panie. Lekarz-facet, nie miły jak cholera, zbadał mnie tak ze przez dobre kilka godzin mnie wszystko bolało. Studenci ogladali moje wody płodowe. Czułam się jak kawałek mięsa. Moje pytania puszczanie były mimo uszu... koszmar. Całe szczęście urodziłam bo nie musiałam przechodzic kolejny raz przez takie badania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Pani współczuję. Choć mogę się tylko domyślać, to jednak ciężko jest mi sobie Pani przeżycia wyobrazić. Niestety, takich przypadków jak Pani jest bardzo dużo, a jakość obsługi pacjentek w szpitalach ginekologicznych i dbałość o zachowanie szczególnej godności i intymności podczas badań ginekologicznych jest praktycznie zerowa. Szczególnie w szpitalach uniwersyteckich gdzie są studenci. Trudno jest mi się wypowiadać w Pani przypadku, bo nie wiem czy Pani ciąża była z powikłaniami i wymagała uczestnictwa dodatkowych lekarzy celem konsultacji czy była to ciąża niepowikłana i nie wymagała dodatkowej asysty postronnych lekarzy. Osobną kwestią jest uczestnictwo studentów, stażystów i innego personelu medycznego. Niewiele kobiet wie, że ma pełne prawo do odmówienia badania w takich warunkach i wyproszenia osób postronnych (trzecich) z gabinetu. Brak wiedzy wśród kobiet na ten temat oraz element zaskoczenia (lakoniczne poinformowanie lub nie, że przy badaniu będą obecni studenci itp.) jest nagminnie wykorzystywany przez personel medyczny w szpitalach, szczególnie uniwersyteckich. A przecież na uczestnictwo dodatkowych osób podczas Pani badania, lekarz prowadzący-badający powinien najpierw Panią zapytać a następnie uzyskać Pani zgodę na obecność innych osób w gabinecie (na ten temat napiszę specjalny post). Jak sądzę, takiej zgody z Pani strony nie mieli. I to jest przykre, i pokazuje jak w Polsce traktowane są kobiety. Jeśli jeszcze kiedykolwiek zdarzy się Pani taki przypadek, to proszę pamiętać, że może Pani nie zgodzić się na badanie w takich warunkach i wyprosić wszystkie osoby postronne z gabinetu. Natomiast w przyszłości jak będzie pani planowała kolejną ciąże, to może Pani zastanowić się nad porodem w domu pod opieką wykwalifikowanej położnej. Na ten temat też będzie specjalny post.

      Usuń
  2. A czy literatura opisuje stany psychiczne mężczyzn którzy maja swiadomoś ze ich zony sa dotykane przez innych mezczyzn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście nie spotkałem się z taką publikacją.

      Usuń
    2. Widziałem gdzieś to badanie, było połączone z ankietą dla fanek męskich ginekologów, chyba. Ale strach przytaczać w Polsce bo fanki ginekologów wyślą Cię do psychiatry :D Pewnie same od niego wracają :D

      "W pewnym poradniku przytoczono przykład, w którym zebrano grupę pań, mocno i stanowczo wyrażających swoją dezaprobatę w stosunku do swoich mężczyzn, którzy nie pozwalają im chodzić do ginekologów mężczyzn. Panie te zostały poddane ankiecie – badaniu. Wśród wielu różnych pytań były i takie np: czy pozwoliłyby, aby ich mężowie/partnerzy chodzili na coroczne profilaktyczne badanie jąder i penisa do lekarza kobiety. Okazało się, że prawie 90% ankietowanych pań kategorycznie wykluczyło taką możliwość. Jak to więc jest, że dla siebie kobiety oczekują takiej pełnej niezależności, a w stosunku do swoich mężów/partnerów, wykluczają ją."

      zródło
      http://kobiecointymnieizdrowo.blogspot.com/2015/09/do-kobiety-czy-mezczyzny.html

      Usuń
  3. Dawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie wizyta kontrolna / rutynową u faceta ginekologa to zwykła zdrada

    OdpowiedzUsuń